Witojcie!
Ostatnio udałem się na małą wycieczkę do Radodzierzy i dowiedziałem się o opuszczonym od kilkunastu lat Europarku, w którym odbywały się huczne imprezy, potańcówki, spotkania młodzieży, ogniska. Było to kiedyś jedno z najlepszych miejsc do spędzania wolnego czasu ze znajomymi lub rodziną, póki nie kupił tego pewien człowiek i... prawo polskie zabroniło mu tam wprowadzać jakąkolwiek renowację lub działalność. Miejsce to zostało bowiem wybudowane w czasach PRL'u, więc nie zaskakują mnie tu prawne niedociągnięcia. Wziąłem ze sobą kilka wędek, oczyściłem pamięć na telefonie i ruszyłem na małą ekspedycję.
Pierwsze co mnie tam powitało, zardzewiała brama, nie otwierana od bardzo dawna.
Zastanawiałem się przez chwilę, czy będę musiał się specjalnie gimnastykować aby tam wejść, ale zauważyłem dość dużą dziurę w płocie, która pomieściła nawet mnie (I to nie był otwór Sashy Gray)
Potem poszedłem podniszczonymi, zamszonymi schodami na pierwsze piętro budynku. Zajrzałem przez okno, sam gruz. Ciekaw jestem, w jakim celu ta budowla tu kiedyś stała.
Co my tu mamy? Ktoś się chyba zdenerwował. I był silny.
Skoro ktoś "otworzył" te drzwi za mnie, aż szkoda nie skorzystać.
Poszedłem dalej w głąb Europarku. Po mojej prawej ciągnęła się sterta gruzu.
A po lewej - mieszkanka.
Oczywiście ciekawość mnie zżerała, dlatego zajrzałem do kilku okienek.
Poszedłem dalej. Zauważyłem tętniącą niegdyś życiem stołówkę. Jej szyby były zaskakująco... całe. Mimo to, udało mi się zauważyć małą lukę, przez którą zrobiłem zdjęcie wnętrza.
Parę metrów dalej - pełne glonów i kilkuletniego brudu oczko wodne.
I kilka innych smaczków.
A był bardzo miły. 8)
Kolejna brama. Tym razem zamknięta na trzy spusty. W dodatku teren prywatny. Nie zauważyłem tam żadnego monitoringu, Jednak nie było specjalnie celu, aby tam wchodzić. Sam parking.
Płatny w recepcji, która teraz wygląda tak, nawet tanio:
A za recepcją, szereg pokoi, prawdopodobnie mieszkalnych.
W środku znalazłem masę starego sprzętu elektronicznego, zardzewiałych lamp i PRL-owskich naczyń.
Jakby wszystkie rzeczy zostały rzucone na kupę i zostawione.
Suddenly, okulary do nurkowania. Chciałem je przymierzyć, ale znając życie - byłyby za małe. Wychodząc z pomieszczenia oczywiście zasunąłem stół z powrotem.
Widok spoza bramy terenu prywatnego. Udało mi się wejść na piętro budynku i rzucić okiem.
A na piętrze znów zajrzałem przez okienko i strzeliłem parę fotek. Ta jest wyjątkowo specyficzna. Byłem zaskoczony, że jest tu jeszcze dobry telewizor.
Kiedy zszedłem na dół, za rogiem była szopa. Nie mogłem otworzyć drzwi, bo były zaryglowane. Na szczęście, były uchylone, wystarczająco aby zrobić zdjęcie.
Ruszyłem w stronę domków letniskowych.
A to miejsce... byłoby idealne na ognisko. I pewnie kiedyś było.
Łazienki publiczne. Kiedy myślałem, że są zamknięte na cztery spusty, jednak udało mi się je otworzyć. Nigdy nie widziałem takiej ilości pajęczyn na raz.
A dalej napotkałem na swojej drodzę malowniczą altanę. Niesamowicie przyjemnie by się tu siedziało.
Garaż zamknięty na pisiont spustów. Ciekawe, co jest tam trzymane od kilkunastu lat i nie jest mu dane ujrzeć światła dziennego.
Doszedłem do domków letniskowych. Wyglądały na zadbane, ale jednak udało mi się znaleźć wyłamaną szybkę, dzięki której mogłem odsłonić firankę i zrobić zdjęcie wnętrza.
Zauważyłem też kilku ludzi wałęsających się w okolicy. Myśląc, że to jacyś spici/naćpani dresiarze (zauważmy, że to była sobota ok. 17), schowałem się za jednym z domków i przyglądałem się, czy te osobniki wyglądają groźnie. Z miejsca zauważyłem, że to po prostu dziadek z synem na spacerze. Wyszedłem i zacząłem udawać młodego wędkarza-zawadiakę. A i jak straciłem ich z oczu, zrobiłem kilka kolejnych zdjątek. Na przykład tego rozebranego boiska.
Dobra, na dzisiaj to tyle. Ciekawy spacerek, można było przekonać się, że tak przyjemne, przytulne i malownicze miejsce jak to, może zamienić się w ruinę i budzić dreszcze. Jak również wywoływać choroby. Dzisiaj zdycham z zawrotów głowy i obolałego ciała. Pewnie coś mnie zaatakowało jak otwierałem te kilkunastoletnie pomieszczenia. Cholera wie co tam siedziało. Tak czy siak, mój pierwszy exploring za mną, trzymajcie się!