Witojcie!
Woodstock już praktycznie puka do drzwi. Niektórzy już są na miejscu. Wydarzenie, które jest częścią każdego lata, dla niektórych nieodłączną, posiadającą swoją historię, swój własny charakter. Dla niektórych budzący kontrowersje, szczególnie dla mediów. Przybliżę Wam parę moich przemyśleń i podzielę się odrobiną niecierpliwości związaną ze zbliżającym się wielkimi krokami (brud)stockiem.
Zaczniemy od samego charakteru tego zdarzenia. Jak pewnie dało się spostrzec, nie było mnie tam, więc swoje farmazony opieram na obserwacji tego, co się szykuje. Z tego co widzę, wszyscy przychodzą wcześniej, aby sobie zaklepać miejsce na polu namiotowym. Dość taktyczne rozwiązanie, w końcu jest tam natłok ludzi, a nikt nie lubi prażyć się na słońcu i robić sobie z namiotu krematorium. Specjalny, woodstockowy pociąg też jest bardzo fajnym, praktycznym i symbolicznym motywem. Nie wiem co tam się znajduje i jaka atmosfera panuje w środku, lecz przypuszczam, że ludzie są podobnie otwarci jak na koncertach, może nawet bardziej. Who knows. Od razu dostaniecie info jak wrócę i odzyskam siły. Ciekawe czy to prawda, że załatwiają tam swoje potrzeby... przez okna.
Co do bagażu. Z paru zdjęć, które miałem okazję zobaczyć wcześniej i z rozmów z ludźmi mogę powiedzieć, że ludzie z reguły biorą wpiździet wszystkiego i pakują się kilka dni wcześniej. Lecz do plecaków nie lecą pierwsze lepsze przedmioty jakie wpadną nam w ręce. To zależy też, jakie mamy nawyki pakowania. Lekka modyfikacja ekwipunku, który został przeze mnie opisany w moim małym poradniku konwentowym będzie jak najbardziej w porządku. Taktycznym rozwiązaniem jest, przykładowo, kupowanie większości jedzenia na miejscu. No bo po co dźwigać, na przykład, jakieś butelki z wodą/piciem. Obciąża to potężnie. Większość miejsca i tak zajmują ciuchy. Najczęściej grubsze rodzaje. Tak czy siak, jakąś bluzę zawsze wypadałoby wziąć. Goralami z samiuśkich gór nie jesteśmy, żeby przewidywać idealnie pogodę i temperaturę jaka będzie. Poza tym, ze swojego doświadczenia z podobnych festiwali, które wiązały się z nocowaniem pod namiotem (Śliwka fest) nad ranem/późną nocą świat nawiedza duch romantyzmu i wokół robi się pieprzona Syberia. Jak żyć?
Pod kilkoma warstwami ubrań/śpiworów/kocy, oto jak.
Teraz przejdźmy do emocji, jakie wywołuje Woodstock w Polsce. Powiem Wam, że ostatnio oglądałem program na TVP Kultura związany z tym wydarzeniem. W studiu był Owsiak i 2 (?) dziennikarzy.
Po raz kolejny przypomnieli mi, dlaczego nie oglądam telewizji.
"HURRR DURR OWSIAK PIERZE PINIONDZE HURR I TAK NIC Z WOŚPU NIE IDZIE DO SZPITALI DURR WOODSTOCK MA ZŁĄ ORGANIZACJE HURR KILKASET LUDZI W ZESZŁYM ROKU UMARŁO NA WOODSTOCKU HURR HIGIENA DURR"
No janie dzbanie. Jak tego nie wyłączyć?
Zacznijmy od tego, że wood ma coraz to bardziej obszerną ochronę, doszły mnie słuchy o wprowadzonej kanalizacji, po polu chodzą patrole, do których można nawet dołączyć przez zgłoszenie na stronie. Ale i tak mamy te przypadki śmiertelne, przyczyna?
Przechlanie/przećpanie/przedawkowanie jakiegoś gunwa.
Jeśli ludzie chowają się przed patrolem i świadomie dawkują jakieś używki (na festiwalu, który postuluje stop narkotykom xDDDDD), przekraczając wszelkie granice zdrowego rozsądku, to to zjawisko nie nazywa się luką w bezpieczeństwie/nieodpowiedzialnością Owsiaka, ale:
Prawem Darwina.
Człowiek w tym wypadku wybiera aby być głupim. No i ma konsekwencje.
Na tym zakończę.
Serdeczne dzięki za przeczytanie, widzimy się po woodzie, lub kto wie, może na z którymkolwiek z Was. Trzymajcie się!