Witojcie!
Pogadamy dzisiaj o koncertach zespołów grających cięższą muzykę. Głównie chodzi mi tu o metal i jego odmiany. Przy okazji też wspomnę o ostatnim koncercie SHOT OF REALITY, na którym grał m.in. zespół Lowtide. Miłego czytania!
Koncerty, och tak. Kolejne miejsce na świecie, gdzie panuje ta szczególna, niezwykła atmosfera. Jest prawie podobnie jak w przypadku konwentów. Większość się tutaj otwiera na nowe znajomości, kontakty czy też relacje. I wiecie co? Tutaj nawet bardziej. W końcu na koncertach można kupić alkohol, który... odrobinkę pomaga w otwieraniu się. Oczywistością jest też, że na takiego typu koncertach jest masa metali (szlachetnych również).Powiedzmy sobie, że dzisiaj czujesz się jak wrak człowieka. Jesteś w jakichś rozterkach, masz zły humor, chodzisz ze spuszczoną głową. Wtedy idziesz sobie na taki metalowy czy punkowy koncert (oczywiście jeśli słuchasz takiej muzyki) i wpierdzielasz się z mocą tysiąca słońc i jednego księżyca w to:
I zły humor robi puf.
Ta nawałnica ludzi obijająca się o siebie i kotłująca w jednym miejscu to Pogo. Jest to charakterystyczny dla subkultur metali i punków taniec, który ma na celu uodpornić na fizyczny ból. Wprowadziły to punki, aby w taki sposób przygotowywać swoje ciała do starć ze służbami bezpieczeństwa w Wielkiej Brytanii. Z biegiem czasu taniec ten stracił swój głębszy sens i po prostu stał się tradycją na każdym cięższym koncercie. Postrzegany jest teraz jako metoda rozładowania emocji czy energii, którą podsyca jeszcze grana muzyka. Bardziej agresywną i dynamiczną formą tańca to Mosh, w którym uczestnicy, oprócz obijania się o siebie, zaczynają bić powietrze, uderzać pięściami w ziemię, wyskakiwać, robić kopnięcia w powietrzu, obroty. Osoby wokół pogo, nie biorące w nim udział, nie raz mogą poczuć, co się dzieje za nimi lub obok nich, bo często zdarza się, że ludzie w pogo tracą równowagę i się przewracają, popychają się nawzajem na innych ludzi lub nie mogą wyhamować po tym jak się rozpędzili. Ktoś z zewnątrz również może przez kogoś zostać wrzucony w pogo, ale zdarza się to tylko osobom, po których widać, że nie pogardzą bycia przez chwilę w pogo i mają w sobie dużo energii, co na koncertach widać, wierzcie mi na słowo. Nie wrzucą tam na przykład fotografa, czy też faceta stojącego sobie spokojnie z boku ze swoją dziewczyną, po których widać, że po prostu słuchają i się nie wczuwają w charakter tej ciężkiej muzyki.
Oprócz pogo i moshu na koncertach widoczna jest również czynność zwana Headbangiem. Polega ona na gwałtownym poruszaniu głową i wywijaniu włosami, dlatego też najefektowniej wykonywana jest przez ludzi z długimi włosami. Headbangerzy są najczęściej widoczni zaraz przy scenie, przy barierkach, jeśli tam takie są. Ostrzegam, jeśli chcecie na jakimś koncercie skupiać się na intensywnym headbangowaniu, przygotujcie się na ból karku. Jeśli do tego będziecie przy scenie, to po koncercie będziecie się czuli jakby ktoś wysadził w pobliżu was granat. Czyli, krócej mówiąc - będzie dzwonić wam w uszach jak cholera. Ale mimo to, zapewniam, że warto.
Dobra, teraz pora na taką małą recenzję wczorajszego koncertu SHOT OF REALITY. Atmosfera była naprawdę przyjemna, jak to na większości koncertów, nie widziałem też żadnego nieszczęśnika, który by przeholował z alkoholem. Ogólnie mam dobre wrażenia co do tego wydarzenia, ale niestety, przy scenie na dwóch pierwszych koncertach (bo na trzecim musiałem znikać) przy scenie było dość słabo. Jak na taką ilość ludzi pogo było dość małe i krótkotrwałe. Headbangujących osób przy scenie było więcej. Widać było, że ludzie koncentrowali się na słuchaniu, stojąc gdzieś z tyłu. Ja, jak to na Kuraia przystało, wczułem się w muzykę (szczególnie na lowtide) i czuć to po dzisiejszym stanie mojego karku. Auć.
Na dzisiaj tyle, trzymajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz