wtorek, 17 lutego 2015

Pomiędzy zabawą, a "competetive", czyli graniu na poważnie

Witojcie!

Porozmawiamy sobie dzisiaj na temat granicy pomiędzy graniem dla zabawy, a na poważnie, tzw. Competetive. Miłego czytania!

Większość ludzi pojmuje granie na komputerze jako zabawę, czy też sposób na zabicie czasu. Nic bardziej mylnego, w końcu od tego są gry. Niewinne tworzenie sobie rodzin w Simsach (bezlitosne topienie ich potem w basenach pomijam), tworzenie własnych kreacji, metropolii, wiosek czy monumentów w Minecrafcie, podpierdzielanie strażnikom strzał w Skyrim. Są to przykłady, które sprawiają, że rozgrywka w daną grę jest wyjątkowa, unikatowa i sprawia mniejszy lub większy ubaw. Lecz z biegiem czasu, taki przykładowy gracz Minecrafta staje na wielkiej górze, patrzy w dól na wszystkie swoje kreacje, wybudował co się dało i osiągnął to, co chciał, od momentu kiedy wyrąbął pierwszy klocek drewna i mówi:

"I co tu jeszcze jest do roboty? Pochwaliłem się wszystkim co stworzyłem, skończyłem to co miałem zrobić. To wszystko jest już nudne."

Dlatego wprowadzono... Multiplayer! Możliwość gry wieloosobowej, gdzie nie trzeba się chwalić swoimi osiągnięciami. Twoi kumple mogą po prostu je zobaczyć lub ich doświadczyć! Można też wspólnie osiągać różne cele w danej grze, takie jak zabicie potężnego bossa, wybudowanie czegoś, czy też wyekspienie się jak dziki wąż. Ale!

W multiplayerze, do gry wchodzi rywalizacja. To jest punkt kulminacyjny naszego tematu. To właśnie ona doprowadza do powstawania drużyn, klanów, gildii itp. W człowieku powoli dokonują się zmiany. Nie bawi już go sam fakt grania, forma rozgrywki i jej elementy. Zaczyna pragnąć jedynie...


Zwycięstwa.

Zaciera tylko ręce i próbuje wychwycić każdą możliwość, żeby roznieść w drobny mak przeciwną drużynę, otrzymać szacunek, uznanie, pochwałę jego umiejętności. Jego celem staje się jedno - być najlepszym.
Poprzez rywalizację z ludźmi, których umiejętności są równe, dana osoba zaczyna myśleć nad sposobami, które daną jej wygraną, możliwości pokonania przeciwnika, czy też wyjścia z jakiejś sytuacji. Uczy się z każdą rozgrywką mechaniki danej gry, stara się ją wykorzystywać, przenosić na swoją stronę. I nie mówimy tu już o Simsach. Takie zjawiska zachodzą w grach takich jak CS:GO, CS 1.6, Team Fortress 2, Dota 2, League of Legends. Tam ostra rywalizacja, chęci wygranej i wykorzystywanie okazji jest na porządku dziennym. Mało kto tam gra dla zabawy, szczególnie rankedy w Lolu, to chyba najgorsze miejsce dla ludzi, którym nie zależy na wysokiej lidze. Tam ludzie rozpier*alają ściany, klawiatury i słuchawki przy porażce. Ewentualnie cierpią na silne bóle otworów tylnich w stosunku do swoich drużyn. O właśnie! Drużyny. Tworzą się z graczy, którzy mają podobne cele w danej grze, czyli chcą wygrać. Chcą być najlepsi. Każdy członek tam stara się o drużynowe dobro. Przy okazji też tworzy się szansa na zauważenie przez gamerską społeczność, jeśli wybijamy się umiejętnościami i wyróżniamy w rozgrywce. Szczególnie jeśli dany mecz w grze jest na przykład streamowany przez portal Twitch.tv, albo będzie wyświetlany potem na jakichś stronach typu ESL.eu, które stworzone są dla profesjonalnych graczy, mających perspektywy i ambicje.
Jedną z wyraźnie zauważalnych negatywnych cech społeczności graczy, którzy pałają się rywalizacją i "grą na poważnie", jest ego wielkości stodoły ciotki Grażyny. 
Zaiste koszmarne zjawisko. Spotkać osobę z taką cechą to same rozczarowania, kłótnie i spiny. Możemy być prawie 99% pewni, że dany osobnik zacznie nam cisnąć po umiejętnościach, matce, ojcu, drużynie, czy też zacznie się wywyższać i patrzeć na was jak na g*wno. Sam taki kiedyś byłem w trakcie mojej mini-kariery w Team Fortress 2. W porę mogłem to zauważyć i zwalczyć. Największym bólem dla mnie wtedy było napotkanie kogoś, kto był lepszy.

 "JAK TO K*RWA LEPSZY?!?!?! NA PEWNO MA CZITY, WSPOMAGACZE, INFO OD BOGA, JA JEBE ALE LAGI, NO TO TEN MÓJ PING NA PEWNO"

Typowa reakcja. Kiedy widzę ją u kogoś to najczęściej się śmieję i zabijam takiego delikwenta jeszcze częściej. Taki tam... mini sadyzm. Gorzej jest z odczuwaniem tego. Raz zdarłem sobie skórę na wszystkich kostkach w pięści, kiedy się wkurzyłem na jakiegoś wymiatacza, że "zabiera mi pałeczkę" i tytuł osoby, odpowiedzialnej od niszczenia wszystkiego co się rusza na serwerze. Zadziałało to jak mocny policzek, który skłonił mnie do nabrania dystansu do moich umiejętności w grze. Tak czy siak, posiadanie "nerwusa" albo "cynika" w drużynie to po prostu koszmar.

Dobra, teraz wygooglujcie sobie w grafice na przykład Fnatic, Roccat czy też Virtus.pro. Widzicie tą ekipę? To są zwycięzcy. Potrafiący poruszać się po świecie gry z zamkniętymi oczami, obdarzani szacunkiem przez graczy, zarabiający aktualne PIENIĄDZE za granie w turniejach, skąpani wręcz w sławie i uznaniu. Ich nicki zna większość graczy Competetive, którzy rżną dniami i nocami mecze, rzucając granaty dymne na de_dust2 i popierdzielając ze snajperkami. Osiągnięcie tego, co oni osiągnęli, jest celem wielu profesjonalnych graczy. Ich sposób rozgrywki traktują często jako wzór i klucz do zwycięstwa.

A teraz moi drodzy, podsumujmy. Zaczęliśmy od grania w Simsy, a skończyliśmy na poważnym strzelaniu headshotów i kropieniu przeciwnej drużyny używając do tego prestiżowego sprzętu dla graczy od firmy Razer. Widzicie tą ewolucję? Czy widzicie też granicę? Tak, to właśnie rywalizacja. Ona wciąga graczy, zaszczepia w nich tą chęć bycia najlepszym i powoduje, że ciągle wracają po więcej. Już nie dla zabawy.

Dzięki za przeczytanie moich wywodów, trzymajcie się!


Pytanie? http://ask.fm/Kuraidesu
Wbijajcie też na kanał! https://www.youtube.com/user/SmokeZmp

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz