poniedziałek, 2 marca 2015

Pokuraione sny #1

Witojcie!

Ostatnio wpadłem na dość funkcjonalny pomysł. Dość często miewam bardzo, ale to bardzo specyficzne sny, które ciężko zinterpretować i nie spojrzeć w monitor jak na Jezusa ujeżdżającego Velociraptora, który jest uzbrojony w działo jonowe. Oto jeden z nich, miłego czytania!


Wylądowałem gdzieś w swojej wiosce, a dokładnie zaraz obok mojej posesji. Słoneczko grzało, a na zewnątrz pachniało. I wbrew pozorom i aktualnemu stanowi tamtejszych ścieżek - wcale nie był to zapach psich odchodów. Miałem przy sobie rower, co mnie zdziwiło, bo nie wystawiałem go od dobrych 6 lat. Wsiadłem i zacząłem jechać, wtedy miał miejsce urywek z miasta, obok którego mieszkam. Stałem obok spichlerzy i szedłem przed siebie. Nagle zacząłem czuć, jakbym nie był w rzeczywistości, tylko we śnie.

Bo w końcu w nim byłem.

Poznałem wcześniej metody, które opisywały w jaki sposób możemy rozpoznać, że jesteśmy we śnie. Zastosowalem sie do jednej z nich i spojrzałem na palce, potem przed siebie i znów na palce. Ich liczba zmieniała się za każdym razem. Wtedy już wiedziałem - jestem we śnie. Był to mój pierwszy przypadek świadomego snu. Urywek w mieście się skończył i znów powróciłem do swojej wioski, jadąc dalej na rowerze. Zdałem sobie sprawę, że skoro jestem w świadomym śnie, to mam nad nim władzę. I nawet dobrze mi to wyszło. Najzwyklej w świecie...

Zacząłem ciskać w ludzi lodowymi soplami.

Tworzyłem je w wewnętrznej części w swojej dłoni. Przy tego jechałem na rowerze powodując, że całość wyglądała jak jakaś magiczno-wiocharsko-rowerowa wersja drive-by z GTA. Cieszyłem się jak dziecko z całej sytuacji i umiejętności, Chciałem jeszcze bardziej wykorzystać możliwości świadomego snu i sprawiłem, że wyrosły mi skrzydła. Od razu chciałem z nich skorzystać i wzlecieć w niebiosa, przy okazji bombardując ludzi na dole soplami of kors. No i się wzniosłem, ale nie na długo. W końcu jaki człowiek zna technikę latania.

Niestety, wraz z gromkim uderzeniem twarzą o ziemię po nieudanym wzniesieniu się na świeżo co wyrośniętych skrzydłach, sen się skończył.

Ach... Po takich perełkach aż chce się zasnąć po raz kolejny... Tylko wypoczęty już organizm stawia opór i po prostu się nie da. Sadfejs.


Myślę, że tyle na dzisiaj. Dzięki za przeczytanie, trzymajcie się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz